Prace przyjemne, potrzebne, pożyteczne

Prace przyjemne, potrzebne, pożyteczne.

Z chwilą rozpoczęcia nauki szkolnej zmienia się w zasadniczy sposób sytuacja domowa dziecka. Teraz, tak samo jak rodzice, ma ono do wykonania poważne obowiązki poza domem. Fakt ten odczuwa jako wyraźny awans. Nie jest już przedszkolakiem, który cały swój czas może poświęcać zabawie. Imponuje mu status ucznia. Jest dumne z tego, że tak jak dorośli ma swoje własne, poważne sprawy. Jest nimi na ogół bardzo przejęte. Pragnie dobrze się z nich wywiązać. Oczekuje uznania, i to zarówno w szkole, jak i w domu.

Wielu rodziców z powagą traktuje nową sytuację życiową swego dziecka. Stara się wygospodarować mu specjalne miejsce do nauki. Do mieszkania przybywają więc nowe meble (czasami nawet własnoręcznie zrobione przez ojca) – biureczko lub stół, odpowiedniej wysokości krzesło, jakaś szafka czy regał na przybory szkolne. Ale nie w każdej rodzinie z należytą powagą traktuje się pierwsze obowiązki szkolne dziecka. Niektórzy rodzice dopiero wtedy, kiedy widzą, że syn czy córka zaczyna zastanawiać się, na którym kilometrze spotykają się pociągi wyruszające naprzeciw siebie z dwóch różnych stacji, nabierają szacunku dla ich pracy. Może teraz, kiedy już pierwszoklasiści posługują się działaniami matematycznymi, do jakich rodzice przymierzali się dopiero pod koniec edukacji w szkole podstawowej, nabiorą należytego szacunku dla wysiłku umysłowego swych dzieci. Bo dziecko już od pierwszego dnia pobytu w szkole staje przed poważnymi zadaniami, ma do wykonania pracę niełatwą, wymagającą skupienia i wysiłku intelektualnego.

Od dziecka w wieku szkolnym oczekuje się na ogół również większego udziału w czynnościach gospodarskich. Udział przedszkolaka w zajęciach domowych był w zasadzie symboliczny, miał przędę wszystkim znaczenie wychowawcze. Teraz rodzice spodziewają się, że przynajmniej najprostsze z powierzonych czynności dziecko wykona tak solidnie, że nie trzeba już będzie po nim poprawiać. A więc oczekują od niego pomocy realnej. Stopniowo też zwiększają zakres obowiązków. Jeżeli na przykład powierzają opiekę nad roślinami w mieszkaniu, to pragną, by dziecko nie tylko je podlewało, ale również dbało o to, żeby nie były zakurzone, brało udział w ich przesadzaniu pielęgnowało zieleń na balkonie, troszczyło się o cięte kwiaty w wazonach. W niektórych rodzinach powierza się dziecku takie czynności, jak ścieranie kurzu w mieszkaniu, zmywanie naczyń, nakrywanie do stołu, zleca się załatwianie określonych sprawunków. Jednym słowem, dziecko w wieku szkolnym wykonuje już wiele różnych prac pomocniczych, zależnie od potrzeb rodziny. Jest ono na ogół dumne z każdego powierzonego mu zadania. Cieszy się, jeżeli może zrobić coś pożytecznego dla domu, choć zajęcia te ograniczają czas przeznaczony na zabawę i rozrywki. Jednak fakt, że rodzice traktują je poważnie, jak równorzędnego partnera, tak bardzo ceni, że gotowe jest zrezygnować z wielu przyjemności, nawet wspólnej zabawy z kolegami, by tylko udokumentować swoją dojrzałość i przydatność w domu. Dziecko pragnie być coraz sprawniejsze, mądrzejsze, dojrzalsze. Pragnie czuć się potrzebne. Marzy o tym, by jak najszybciej dorównać dorosłym. Sprawia mu więc radość każde najmniejsze nawet osiągnięcie, cieszy każda pochwała, uznanie.

W wielu domach, w których obydwoje rodzice pracują zawodowo, prace związane z utrzymaniem ładu i porządku w mieszkaniu podzielone są sprawiedliwie pomiędzy wszystkich domowników. Każdy zgodnie z umiejętnościami i możliwościami ponosi na rzecz domu odpowiednie świadczenia. Każdy wie, co należy do jego obowiązków. Co więcej, zdaje sobie sprawę, że nawet najmniejsze jego zaniedbanie czy opieszałość wszyscy domownicy odczują jako wyraźną przykrość i uciążliwość. Stara się więc wywiązać ze swoich powinności jak najlepiej. Ale nie wszędzie życie domowe toczy się według przemyślanego i ustalonego rytmu, nie wszędzie dokonuje się w miarę sprawiedliwego podziału obowiązków pomiędzy wszystkich członków rodziny. Rodzice pragną wprawdzie, by dziecko pomagało im w różnych gospodarskich zajęciach, ale nie określają, jakiej pomocy od niego oczekują. Po prostu zlecają mu doraźne czynności, jakie w danym momencie trzeba niezwłocznie wykonać. Czasami, kiedy obiad się już dogotowuje, posyłają do sklepu po śmietanę czy sól. I nie zważając, że dziecko zajęte jest akurat lekcjami czy zabawą.