Nauka czy zabawa.
Matka do ośmioletniego chłopca przed wystawą z zabawkami:
— Wstydziłbyś się! Taki duży, a ciągle o zabawkach myślisz. Książeczkę mogę ci kupić.
Matka uczennicy klasy I na zebraniu rodzicielskim:
— Namówiłam moją Asię, żeby oddała wszystkie zabawki 3-letniemu synowi sąsiadów. Po co mają jej przeszkadzać w nauce.
Przykłady skrajne. W niewielu rodzinach w tak rygorystyczny sposób odmawia się dziecku, które rozpoczęło naukę szkolną, prawa do zabawy. W wielu natomiast problemem staje się sprawa: jak ustosunkować się do zabawy i zabawek dziecka. Kupować nowe? A może te, które ma, już mu wystarczą? Będzie przecież bawiło się coraz mniej. Ograniczać czas zabawy, czy też pozostawiać swobodę w dobieraniu najbardziej ulubionych zajęć? Wielu rodziców niepokoi fakt, że dziecko po powrocie ze szkoły zabiera się, tak jak dawniej, do zabawy.
Oto skarga babci dziewięcioletniej wnuczki :
— Martwi mnie Kasia. Wraca ze szkoły i zamiast zająć się lekcjami, wyciąga lalki, misie, sadza je na tapczanie, a sama staje przed tablicą, bierze do ręki kredę i niby jest nauczycielką. Mówi coś i mówi do tych swoich zabawek. Potem pisze na tablicy. I jak nauczycielka odzywa się do lalki: „No widzisz, nie uważałaś, jak tłumaczyłam, a teraz nie potrafisz powtórzyć. Dlaczego nie słuchasz? Dlaczego zajmujesz się na lekcji czymś innym? Powtórzę ci jeszcze raz, ale teraz, pamiętaj, musisz uważać.” Tak jest przejęta zabawą, że na nic nie zwraca uwagi. Staram się ją od tego oderwać, zająć czymś innym, chcę, żeby powróciła do rzeczywistości. Ale na każdą propozycję słyszę: „Poczekaj, babciu, zajmiemy się tym później. Najpierw muszę pobawić się troszkę.”
Wielu rodziców narzeka, że dziecko poszło do szkoły, a takie jeszcze dziecinne.
Pójście do szkoły, podjęcie po raz , pierwszy w życiu poważnego obowiązku, z którego chciałoby się wywiązać dobrze – i dla własnej satysfakcji, i żeby spełnić oczekiwania rodziców, a także pani, największego obecnie autorytetu – jest dla dziecka wielkim i ważnym przeżyciem.
W przedszkolu mogło uczestniczyć w zajęciach, jakie mu najbardziej odpowiadały, w każdej chwili mogło odłączyć się od grupy i bawić samotnie. Zawsze było dumne i zadowolone z rezultatów swojej pracy. Jego malowanki i ulepianki chwaliła pani, cieszyli się z nich rodzice, a babcia opowiadała nieraz przez telefon swojej przyjaciółce — słyszał to przecież sam na własne uszy – jakiego mądrego ma wnuka.
W szkole dziecko musi poddać się pewnym, obowiązującym wszystkich rygorom. I to wcale nie najłatwiejszym. Przez 45 minut – ma na to ochotę, czy nie — musi siedzieć spokojnie w ławce, słuchać tego, co pani mówi i zajmować się tym, czego parni oczekuje i wymaga. Jego zachowanie i działalność są ciągle oceniane. Przez nauczyciela i kolegów. Nie tylko zresztą jego, ale wszystkie dzieci pani ocenia. Jedne chwali, do innych ma pretensje, bo nie tak jak trzeba zachowują się, nie uważają, nie słuchają tego, co nauczyciel mówi, przeszkadzają w prowadzeniu lekcji. Nie jest to przyjemne, kiedy pani gniewa się nawet na innych. A już naprawdę jest bardzo smutno, jeśli zajrzy do zeszytu i powie, że litery są brzydkie, albo wręcz źle napisane.
Każdego dnia, na każdej niemal lekcji pojawia się w szkole dużo ważnych i zupełnie nowych problemów, do których trzeba się jakoś ustosunkować. Trzeba je po swojemu przemyśleć. Trzeba po prostu jeszcze raz przeżyć. Toteż bardzo Wiele dzieci, podobnie jak Kasia, po powrocie do domu przystępuje do zabawy w szkołę. To ponowne odtwarzanie przez dziecko pewnych sytuacji, w jakich niedawno uczestniczyło, pozwala mu lepiej je zrozumieć, właściwie ocenić. Zabawa w szkołę jest swoistą psychodramą odgrywaną przez dziecko. Jest mu niezbędna. Odtwarzając raz i drugi — zawsze nieco inaczej – sytuacje, jakie wydarzyły się w szkole, dziecko powoli nabiera do nich dystansu, zaczyna je właściwie oceniać. Nawet te bardzo trudne przed kilkoma godzinami sprawy zaczyna widzieć w innych wymiarach.